Co dalej?
Dzień dobry!
Albo dobry wieczór, bo nie wiem, o jakiej porze czytacie ten wpis.
Patrząc na datę ostatniego rozdziału, który wrzuciłam trzy lata i sześć miesięcy temu, to dawno mnie tu nie było. I żeby nie było… Nie wyskoczę tu zaraz z dziesięcioma nowymi rozdziałami, bo – prawdę mówiąc – od trzech lat nie napisałam kompletnie nic na tego bloga. Przyznam szczerze, że nie tylko nie miałam czasu nawet na zbetowanie dotychczasowych rozdziałów, bo studia edytorskie (teraz polonistyczne) i moja nowa pasja całkowicie mnie pochłonęły, ale także nie miałam zapału do pisania.
Przez bardzo długi czas zastanawiałam się, co robić z tym blogiem: usunąć czy zbetować najlepiej jak potrafię. Wielokrotnie czytałam ze zrozumieniem krytykę Frozenki (dziękuję Ci za nią!), przemyślałam to i owo i pół roku temu podjęłam decyzję: wracam. Nie wiem, czy na stałe, bo to pokaże czas. Jednocześnie zaznaczam, że to, że zdecydowałam się powrócić, nie oznacza, że co miesiąc znajdziecie tu nowy rozdział. Co to to nie. A to dlatego, że studiuję dziennie, przygotowuję edycję opowiadań z czasu wojny Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w ramach mojej pracy magisterskiej, która pochłania sporo mojego czasu, i pracuję.
Jeśli zaś chodzi o samo opowiadanie, to od razu informuję, że sporo rzeczy się zmieni (np. nie będzie tych głupot, które wymyśliłam), ale to, czego możecie się na początku spodziewać, napisałam w zakładce „Słowo wstępu”.
Jutro wrzucę nowy prolog. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobał.
Pamiętajcie o komentowaniu!
Pozdrawiam serdecznie!
Lauren
PS: To opowiadanie publikuję też na Wattpadzie.
Albo dobry wieczór, bo nie wiem, o jakiej porze czytacie ten wpis.
Patrząc na datę ostatniego rozdziału, który wrzuciłam trzy lata i sześć miesięcy temu, to dawno mnie tu nie było. I żeby nie było… Nie wyskoczę tu zaraz z dziesięcioma nowymi rozdziałami, bo – prawdę mówiąc – od trzech lat nie napisałam kompletnie nic na tego bloga. Przyznam szczerze, że nie tylko nie miałam czasu nawet na zbetowanie dotychczasowych rozdziałów, bo studia edytorskie (teraz polonistyczne) i moja nowa pasja całkowicie mnie pochłonęły, ale także nie miałam zapału do pisania.
Przez bardzo długi czas zastanawiałam się, co robić z tym blogiem: usunąć czy zbetować najlepiej jak potrafię. Wielokrotnie czytałam ze zrozumieniem krytykę Frozenki (dziękuję Ci za nią!), przemyślałam to i owo i pół roku temu podjęłam decyzję: wracam. Nie wiem, czy na stałe, bo to pokaże czas. Jednocześnie zaznaczam, że to, że zdecydowałam się powrócić, nie oznacza, że co miesiąc znajdziecie tu nowy rozdział. Co to to nie. A to dlatego, że studiuję dziennie, przygotowuję edycję opowiadań z czasu wojny Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w ramach mojej pracy magisterskiej, która pochłania sporo mojego czasu, i pracuję.
Jeśli zaś chodzi o samo opowiadanie, to od razu informuję, że sporo rzeczy się zmieni (np. nie będzie tych głupot, które wymyśliłam), ale to, czego możecie się na początku spodziewać, napisałam w zakładce „Słowo wstępu”.
Jutro wrzucę nowy prolog. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobał.
Pamiętajcie o komentowaniu!
Pozdrawiam serdecznie!
Lauren
PS: To opowiadanie publikuję też na Wattpadzie.
Komentarze
Prześlij komentarz